Profil użytkownika bolekczyta

Obywatel Milk (2008)

Ten film do mnie nie trafił. Wiem, że to historia oparta na faktach, ale Van Sant opowiedział ją w mało przekonujący sposób. Na przykład wątek kłopotów sercowych głównego bohatera kompletnie mnie nie ruszył. A chyba powinien. To wszystko jednak nie zmienia faktu, że Sean Penn w "Milku" stworzył genialną kreację.

Oszukana (2008)

Poruszająca historia o walce jednostki przeciw Systemowi. Opowieść o tym, że pozostanie wiernym sobie to ścieżka pełna cierpienia. "Oszukana" to też jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, jakie dane mi był oglądać. Clint Eastwood w życiowej formie, a Angelina Jolie (zresztą bardzo w filmie "pobrzydzona" i występująca tylko w kostiumach ukrywających jej figurę) udowadnia, że jest świetną aktorką a kojarzenie jej wyłącznie z rubrykami towarzyskimi w brukowcach jest bardzo niesprawiedliwe.

Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa (2005)

Film w sam raz dla dzieci w wieku 7-10. Czyli dla takich, które wciąż są jeszcze skłonne wierzyć w magiczne krainy zamieszkałe przez faunów, minotaury, gadające bobry, złą wiedźmę, i dobrego i szlachetnego lwa Aslana. Choć rozmach realizacyjny jet tu nieporównanie mniejszy niż np. przy Władcy Pierścieni, dzieci oglądają film z wypiekami na twarzy. Nie nudzą się też dorośli, którzy w czasie seansu mogą sobie przypomnieć, że były czasy kiedy oni też wierzyli w czary.

Księżna (2008)

Można żyć nie oglądając tego filmu. Bo moim zdaniem arcydzieło to żadne nie jest. Ale jeśli się go obejrzy, raczej nie będzie się żałować. Mnie zaciekawił wątek kobiety upokorzonej przez męża - emocjonalnego kalekę. Patrząc z boku - niby ma dziewczyna wszystko. Mimo to cierpi. I postanawia walczyć o swoje szczęście. Plus fajna rola Keiry K. jako osiemnastowiecznej Królowej ludzkich serc i absolutnie bezkonkurencyjny Ralph F. jako tępy palant w drogich ciuchach angielskiego arystokraty.

Lektor (2008)

Można powiedzieć, że to opowieść o pierwszej miłości, która ponoć nigdy nie rdzewieje. Można powiedzieć, że to opowieść o faszyzmie. Można powiedzieć, że to opowieść o ocalającej sile Słowa. Można powiedzieć, że to historia o tym, jak pewne życiowe wybory (podejmowane często nieświadomie, lub półświadomie) determinują na zawsze nas i nasze relacje z bliskim i światem. A może "Lektor" opowiada o tym wszystkim jednocześnie? Wielkie kino z wielkimi aktorami, traktujące o wielkich sprawach.

Bękarty wojny (2009)

Znakomity film. Oglądałem go z tym większą przyjemnością, że "Death Proof" jakoś kompletnie do mnie nie trafił.
Największa zaleta " Bękartów..."? Chyba to, że najbardziej ze wszystkich filmów QT, miał drugie dno. Był o czymś, a nie ograniczał się tylko gry konwencjami (choć oczywiście i tę się w "Bękartach..." znajdzie - jest nawet nawiązanie do Kopciuszka;). Plus świetne aktorstwo - zwłaszcza Pitta, plus - jak zwykle rewelacyjna muzyka.

Warszawa (2003)

"Warszawę" obejrzałem wiele lat po premierze. I trochę się zawiodłem.
Spodziewałem się filmu, którego bohaterem będzie miasto (czy mówiąc szerzej - miejsce - jak Brooklyn w "Brooklyn Boogie"). Tymczasem Warszawy w "Warszawie" było mało. A nawet bardzo mało.
Film sam w sobie był niezły, ale myślę, że stolica na swoje "Warszawa story" wciąż czeka.

Rewers (2009)

Film niezły, ale po tych wszystkich ohach i ahach spodziewałem się czegoś lepszego. Największa zaleta "Rewersu": przełamanie stereotypu opowiadania o czasach stalinowskich z patosem i zacięciem martyrologicznym. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć. Nakręcić czarną komedię, a zarazem metaforę obcowania ze Złem - wydawało się niemożliwe. A jednak. Brawo!
Klasą samą dla siebie jest w "Rewersie" muzyka.

Infiltracja (2006)

Świetnie zagrany słaby remake słabego pierwowzoru.

Między słowami (2003)

Genialny film! Widziałem go z 5 razy i zawsze tak samo mnie poruszała ta historia o samotności, zagubieniu, poszukiwaniu sensu, miłości, drugiego człowieka. I zawsze tak samo rechoczę się kiedy słyszę: "Lodzia mor";)
"LiT" to też przykład jak wiele można pokazać prostą filmową formą.

Mroczny rycerz (2008)

Rozczarowałem się. Uwierzyłem recenzentom, że "Mroczny rycerz" to coś więcej niż komiks w kinie. Niestety nie dla mnie. Oczywiście: Jocker Ledgera to bardzo dobra rola, choć uważam, że jego kreacja w "Tajemnicy Broback Mountain" była o niebo lepsza. Jeśli miałbym wskazać najlepszego aktora w "The Dark Knight" skłaniałbym się ku Oldmanowi.

Serce na dłoni (2008)

Napisałem, że "Quo vadis" to najgorszy film, jaki widziałem w życiu. "Serce na dłoni" jest pięć klas gorsze od filmu Kawalerowicza.

Frost/Nixon (2008)

Najbardziej niedoceniony film z oskarowej stawki 2009. Niby nic się nie dzieje. Ot, historia jednego telewizyjnego wywiadu. Ale scenariusz napisany jest w taki sposób, że widz od razu zanurza się w tej niespiesznie opowiadanej historii.
Genialnie budowane napięcie między głównymi postaciami filmu. Oparte jest na detalach: spojrzeniu, pojedynczym słowie, westchnieniu, strużce potu spływającej po czole, sztucznym uśmiechu. Ustawić i zagrać takie sceny potrafią tylko najwięksi.

Zapaśnik (2008)

Rozczarowujący. Choć lubię historie o przegranych ludziach starających się odzyskać siebie. Ale w filmie Aronofsky'ego czegoś mi zabrakło. Może był trochę zbyt powierzchowny?
Z drugiej strony naprawdę rzadko spotyka się filmy, w których "prawda ekranu" tak bardzo jest bliska "prawdzie życia". Mówię tu oczywiście o M. Rourke.
Wyobraźcie sobie ten film z kimś innym w roli głównej...

Radio Łódź / Radio na fali (2009)

Bezpretensjonalny, poprawiający nastrój film. Plus rewelacyjny Kenneth Branagh jako zapiekły konserwatysta (skąd my to znamy?). Plus muzyka epoki flower-power. Na długie, depresyjne jesienno-zimowe wieczory jak znalazł.

Czas apokalipsy (1979)

Arcydzieło. Widziałem go z 6-7 razy, ale mam wrażenie, że ten film wciąż kryje w sobie jakąś tajemnicę. A właściwie:Tajemnicę. Historia Willarda i Kurtza, mimo zawartego w niej okrucieństwa, jest dla mnie głęboko humanistyczna. W znaczeniu: bardzo ludzka. I bardzo prawdziwa.

Quo Vadis? (2001)

Poznałem osobiście Pana Jerzego Kawalerowicza. Przemiła osoba. "Faraon", "Matka Joanna od Aniołów", "Austeria" to dowody jego filmowego geniuszu. To, co teraz napiszę, zaboli mnie samego: "Quo vadis" to najgorszy film, jaki widziałem. Tragedia po prostu.

Katyń (2007)

Jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem. Nawet najlepsi polscy aktorzy nic nie mogli poradzić, kiedy scenariusz kiepściuchny i napuszony. Jedno trzeba jednak Wajdzie oddać: ostatnie 20 min. naprawdę porusza.